Mama wraca do pracy

mama wraca do pracy_fotoMama wraca do pracy

Marta Piątkowska

Justyna urodziła syna w połowie ubiegłego roku. Obecnie przebywa na urlopie rodzicielskim, który kończy się w lipcu. Ponieważ jej umowa na czas określony wygasła w dniu porodu, od kilku tygodni szuka nowej pracy. – Dawno nie byłam tak zestresowana. Nie dość, że nie wiem jak pogodzę obowiązki matki i pracownika, to jeszcze ostatni raz na rozmowie kwalifikacyjnej byłam siedem lat temu – wylicza. Jej obawy podsycają historie, których naczytała się w internecie. – Na forach dla młodych mam kobiety skarżą się, że od kiedy mają dzieci rynek pracy skurczył się dla nich o połowę. Pracodawcy nie chcą ich zatrudniać z obawy, że będą non stop chodziły na zwolnienia lekarskie. Część przyznaje, że przez długą przerwę kompletnie wypadła z zawodowego rytmu. Nie wiem jak jest ze mną, ile zmieniło się od czasu, kiedy wysłałam ostatniego służbowego maila. Boję się, że będę musiała zaczynać wszystko od początku – przyznaje Justyna.

O tym co zrobić, żeby powrót na rynek pracy nie był tak stresującym wydarzeniem rozmawiamy z Anną Piekut z Fabryki Motywacji, która od 10 lat zajmuje się rekrutacją.

Marta Piątkowska: – Bierze pani do ręki CV losowego kandydata i widzi dwuletnią przerwę w zatrudnieniu. Jak ocenia pani jego przygotowanie do ponownego podjęcia pracy?

Anna Piekut: – Przerwa w pracy oczywiście o niczym nie przesądza, ale zawsze zadam pytanie o aktywności w tym okresie. Zazwyczaj kandydaci nie piszą o pracach dorywczych, pracach bez umowy, wolontariatach czy o tym, że w czasie tej przerwy podróżowali. Tymczasem są to bardzo dobre okazje do sprawdzenia, co dla nich jest ważne.

Przypominam sobie, jak podczas jednego z procesów rekrutacyjnych spotkałam się z kandydatem, który był muzykiem i który postanowił zrobić sobie przerwę w pracy w korporacji. Wyjechał i przez pół roku grał na ulicach Amsterdamu. Nie było tej informacji w CV, a dla mnie była ona cenna. Wiedziałam już, że mam do czynienia z człowiekiem, który potrafi sobie radzić, ma swoje pasje.

Osobną kwestią jest to, w jaki sposób kandydat mówi o przerwie. Jeśli z zaangażowaniem potrafi wyjaśnić powody, dla których zdecydował się na taki ruch i widzę, że ten czas go wzbogacił, to taka pauza może być na plus. Wraca do pracy ze świeżą głową, ma zapał, chce, a to jest niezwykle ważne.

W przypadku matek wracających na rynek po urlopie na dzieci sytuacja jest inna?

– Macierzyństwo zmienia priorytety, przestawia myślenie na zupełnie inne tory. Tutaj nie drążę, żeby nie wysuwać tematu nieobecności na pierwszy plan i nie eskalować stresu.

W innych wypadkach pytam, jak kandydat skorzystał na tej przerwie, co ona mu dała. W przypadku mamy uśmiecham się i gratuluję, i przechodzimy do dalszych elementów aplikacji. To one są najważniejsze w tym momencie.

Skąd ta taryfa ulgowa?

– To w żadnym wypadku nie jest taryfa ulgowa. Jeżeli kandydat ma przerwę i robił w niej coś, co pozwala mi go lepiej poznać, to drążę. Jeżeli jest to element, który dotyczy wyłącznie życia prywatnego – a takim jest macierzyństwo, choroba lub problemy rodzinne, o których kandydat nie chce mówić – to wypytywanie go o to byłoby nieetyczne.

Matka, która po przerwie ubiega się o pracę jest zazwyczaj bardzo niepewna siebie. Ma w głowie te wszystkie negatywne skojarzenia dotyczące rodziców w pracy, zwolnień lekarskich branych niekiedy z dużą częstotliwością, nieprzyjemnych sytuacji zawodowych, gdy musi być zastępowana przez kolegów i koleżanki itd. To wyobrażenie ma destrukcyjny wpływ na jej postawę, odbiera jej śmiałość. Stres jest tym większy, im silniej kandydatka usiłuje ukryć status matki i się nie wydać. Panuje przeświadczenie, że jeśli to zrobi i poinformuje potencjalnego pracodawcę o tym, że jest matką małego dziecka, tym mniejszą będzie miała szansę na zatrudnienie.

Pracodawcy płoszą się na dźwięk słów „młoda matka”?

– To bardzo trudne pytanie. A czy pracodawcy płoszą się na świetnych specjalistów z chorobą skóry lub pochodzenia, które ma społecznie kiepskie konotacje? Jest wiele firm, których kultura organizacyjna daleka jest od jakiejkolwiek dyskryminacji. Ale jest również wiele, które mają przed sobą długą drogę.

A co podpowiada pani doświadczenie? Rynek jest uprzedzony do matek?

– Nie odważę się na takie uogólnienie. Na pewno część rynku jest uprzedzona.

To może inaczej, czy brak pewności siebie u matek wracających do pracy jest uzasadniony?

– Można pójść dalej i zapytać, czy brak pewności siebie w ogóle jest uzasadniony. Myślę, że najważniejsze to skupić się na swoich mocnych stronach, uświadomić sobie i oswoić obszary do rozwoju, a pewność siebie sama przyjdzie.

Co jeszcze oprócz stresu zdradza kobiety, które ostatnie lata poświęciły na opiekę nad dziećmi?

– Przerwa w pracy i oderwanie od codziennych obowiązków zawodowych sprawiają, że kandydatka-matka mniej swobodnie operuje językiem branżowym. Trudniej jest jej nazwać pewne procesy, odnieść się do sytuacji, zmian itd. Bardzo niewiele matek podczas urlopu rodzicielskiego aktywnie śledzi wydarzenia branżowe. Mają inne obowiązki i to jest zrozumiałe. Kandydat, z którym nie można porozmawiać na bieżące tematy branżowe, czy taki, który niezbyt swobodnie wypowiada się na tematy związane ze swoją pracą, traci punkty. I to jest fakt.

Czyli jednak kobiety podczas urlopu powinny utrzymywać kontakt z pracą.

– Bardzo nie lubię słowa „powinien/powinna”. Jednak skoro przy nim jesteśmy – tak, kiedy zaczynają myśleć o powrocie – powinny. Macierzyństwo jest pięknym, jedynym w swoim rodzaju czasem i warto ten czas poświęcić relacji rodzic-dziecko. Chodzi o to, żeby w momencie planowania powrotu na rynek pracy odświeżyć język, wiedzę o branży, myślenie biznesowe. Jak ubrania schowane na zimę do pawlacza.

Wiem, że to może być trudne, ale to pomaga osiągnąć cel. Sam powrót do pracy jest stresem, rozmowy są stresem. Jeżeli nie kończą się sukcesem, tylko sakramentalnym „oddzwonimy”, chociaż telefon milczy od tygodni, to wpadają w spiralę stresu i frustracji. Odpowiednie przygotowanie może tę sytuację nieco złagodzić.

Bycie na bieżąco to zdecydowany plus na rozmowie kwalifikacyjnej. Rekomenduję to wszystkim kandydatom, a tym, którzy przez dłuższy czas nie pracowali szczególnie, bo to zwiększa wiarygodność i sprawia, że rekruter ma poczucie, że rozmawia z profesjonalistą. Im większa wiedza na tematy branżowe i zasób przykładów swoich własnych działań, tym większa pewność siebie. Z mojego doświadczenia wynika, że jest to wartość nie do przecenienia i coś, czego najbardziej mamom po przerwie w pracy brakuje.

Brak pewności siebie to także umniejszanie swoim dotychczasowych osiągnięć. Jesteśmy nauczeni myśleć o sukcesie jak o czymś mierzalnym, a najlepiej potwierdzonym nagrodą/dyplomem/awansem. Czy sukces może być czymś z pozoru zwykłym?

– Podczas rozmowy z kandydatką parafrazuję to pytanie: „kiedy ostatnio czuła Pani niezwykłą satysfakcję z pracy? Tak, że usiadła Pani przy biurku i pomyślała – no, zrobiłam to super”. Słowo sukces jest umowne, chodzi po prostu o zrobienie naprawdę dobrej roboty. Może być to zwiększenie sprzedaży o 300 proc., ale może być to również odnowienie relacji z klientem, o którym już wszyscy zapomnieli.

Na pewno warto solidnie przepracować swoje CV i zastanowić się nad każdym punktem, który się w nim znajduje. Dla mamy, która miała przerwę od obowiązków zawodowych jest to szczególnie ważne, bo musi „odkopać w swej pamięci” konkretne przykłady działań i reakcji, zastanowić się nad tym co powie, kiedy rekruter zada pytanie na przykład o pracę w warunkach stresowych itd. Powinna móc swobodnie odwołać się do pewnych sytuacji – próby robienia tego na szybko akurat w tej sytuacji, gdy mamy do czynienia z przerwą – na ogół kończą się źle. Warto więc nad tym pracować: wypisywać swoje sukcesy, zastanawiać się nad praktycznym wymiarem tego, o czym piszemy w CV itd.

Na stronie używamy cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Więcej informacji znajdziesz tutaj